Startujemy z powieścią!!! Moi Drodzy, swego czasu informowałem, że zamierzam przynajmniej co jakiś czas wrzucać na bloga fragmenty pisanej przeze mnie powieści. Oto jej początek. Nie ukrywam, że marzenia mam wielkie, ale przyszłość pokaże, jak to będzie wyglądać. Zapraszam do lektury. Potem zachęcam do komentowania.
Dwa drewniane miecze uderzyły o siebie wydając głuchy dźwięk. Zwarły się niczym zapaśnicy by po upływie kilku chwil odskoczyć na bezpieczną odległość. Niemal natychmiast spór rozgorzał na nowo i drewniane ostrza raz po raz stykały się i zaraz oddalały. Od czasu do czasu te wzajemne kontakty trwały nieco dłużej, a wtedy dały się słyszeć jak gdyby drewniane jęki i tarcia. I znów miarowe uderzenia: trach, bach, ciach... Bez ustanku, coraz częściej i z większą mocą. Wreszcie zetknięcie się mieczy przeciągnęło się w czasie. To był ten moment, chwila prawdy... Nagle oręża zatoczyły koło i jedno z nich uległo – wraz z rękojeścią ze świstem wyrwało się z dłoni je trzymających i z impetem uderzyło w ścianę domu należącego do rodziny Basztów. Koniec końców wylądowało w przydomowej gęstwinie.
Rozdział I (#1)
Dwa drewniane miecze uderzyły o siebie wydając głuchy dźwięk. Zwarły się niczym zapaśnicy by po upływie kilku chwil odskoczyć na bezpieczną odległość. Niemal natychmiast spór rozgorzał na nowo i drewniane ostrza raz po raz stykały się i zaraz oddalały. Od czasu do czasu te wzajemne kontakty trwały nieco dłużej, a wtedy dały się słyszeć jak gdyby drewniane jęki i tarcia. I znów miarowe uderzenia: trach, bach, ciach... Bez ustanku, coraz częściej i z większą mocą. Wreszcie zetknięcie się mieczy przeciągnęło się w czasie. To był ten moment, chwila prawdy... Nagle oręża zatoczyły koło i jedno z nich uległo – wraz z rękojeścią ze świstem wyrwało się z dłoni je trzymających i z impetem uderzyło w ścianę domu należącego do rodziny Basztów. Koniec końców wylądowało w przydomowej gęstwinie.
fot. 1981115, Pixabay.com |
Siemisław
nie mógł zmarnować takiej szansy. Widząc, że brat Domarad nie ma
już miecza, w mgnieniu oka podbiegł do niego, lewą dłonią
chwycił za ramię i z wielkim impetem obalił go na ziemię. Gdy
młodszy leżał już na plecach, starszy z braci trzymając nadal
dłoń na ramieniu brata, lewym kolanem przycisnął lekko jego
korpus do podłoża, a w prawej dłoni dzierżył miecz, którego
koniec wymierzył w szyję pokonanego. Spojrzenia Siemisława i
Domarada spotkały się: starszy z Basztów zdawał się przeszywać
młodszego błękitnymi tęczówkami oczu. Jego klatka piersiowa
poruszała się rytmicznie, a z ust wydobywały się ciche odgłosy
sapania. Po upływie kilku chwil Siemisław odezwał się przez
zaciśnięte zęby:
- Błagaj o życie!
Domarad
początkowo sprawiał wrażenie prawdziwie wystraszonego, ale
niebawem na jego twarzy zagościł szelmowski uśmiech.
- No, no, Siemko, nie wczuwaj się tak! I tak znowu wygrałeś. Weź lepiej to kolano, bo mi normalnie żebra pogruchoczesz! – odpowiedział młodszy Baszta i nie czekając na reakcję brata obiema rękami starał się wyswobodzić. Jedną chwycił za miecz i odepchnął go, a drugą co sił odsunął od siebie kolano brata.
Siemisław
nie stawiał większego oporu. Wygląd jego twarzy się zmienił:
zawziętość i upór ustąpiły miejsca zamyśleniu. Oczy chłopaka
stały się mętne i jakby zapatrzone w dal. Nie uszło to uwadze
Domarada, który ponownie uśmiechnął się jak szelma. Teraz on nie
zamierzał przepuścić doskonałej okazji do rewanżu: co sił
popchnął klęczącego brata, który z impetem przewrócił się na
plecy. Miecz wysunął mu się z dłoni, co wykorzystał Domik,
chwytając za rękojeść. Przystawił koniec ostrza do szyi
starszego brata i zakrzyknął triumfalnie:
- Ha, teraz ty błagaj mnie! Może ci daruję życie, jeśli zachcę.
Na
Siemku tak nagła zmiana sytuacji nie zrobiła większego wrażenia,
tyle że ocknął się z jakiegoś chwilowego otępienia. Domarad
kilka razy plasnął go lekko dłonią w twarz, po czym rzucił się
na ziemię obok niego i nie kryjąc zmęczenia wyciągnął się z
ulgą. Odłożył miecz i podłożył sobie ręce po głowę.
Zamknąwszy oczy, powiedział do Siemisława:
- Może i lepiej walczysz na miecze, ale jak już się zamyślisz nawet dzieciak by cię powalił na ziemię. Nie wiem czy zauważyłeś, ale ostatnio coraz częściej zdarzają ci się takie wpadki.
- Zdaje ci się tylko – odpowiedział Siemko, ale tak jakby na odczepne.
Domarad
zerknął badawczo na brata i mruknął:
- No nie wiem...
Krótka
rozmowa się urwała. Bracia odpoczywali po męczącym treningu.
Późnojesienne słońce zmierzało już powoli na nocny spoczynek,
chowając się pod kołderkę, której krawędź wyznaczała linia
horyzontu. Ostatnie jego promienie przedzierały się jeszcze przez
konary kolorowo przyodzianych drzew, jak gdyby chciały połaskotać
i rozbawić pełne powagi leciwe drzewa.
Jak
na jedenasty miesiąc roku pogoda była wyjątkowo udana i
temperatura zachęcała do przebywania na zewnątrz do późna.
Chłopcy, piętnastoletni Siemisław i o rok młodszy Domarad, mieli
na sobie tylko lekkie uzbrojenie składające się z koszuli, na
którą nałożona była cienka kolczuga bez rękawów. Tylko na czas
poważniejszych zajęć z mistrzem Racimirem, kiedy wolno im było
używać prawdziwych mieczy, a nie drewnianych, zakładali na siebie
pełniejsze uzbrojenie.
Ze stanu błogiego
uśpienia wyrwał chłopców słodki głos mamy Dobrożyźni, która
jednak na co dzień używała zdrobniałej wersji swojego imienia –
wszyscy zwracający się do niej per ty zwali ją po prostu
Dobruchną. To imię bardzo do niej pasowało, bo nie brakowało
takich, którzy uznawali ją za najbardziej serdeczną i najlepszą
ze wszystkich Ajmejzjan kiedykolwiek stąpających po świecie
Ajmejzji. Ba, byli i tacy, dla których była najdoskonalszą z
Zieludów, a zdaniem innych, uznających istnienie Suleginów,
stanowiła ich ucieleśnienie.
Tak czy inaczej, pani
Basztowa stała teraz na progu rodzinnego domu i zapraszała synów
na podwieczorek.
W tym momencie przerywamy opowieść o Siemku oraz jego przygodach. Wiem, że to dopiero krótki fragment, ale będę wdzięczny za Wasze komentarze i opinie. Czy będziecie chcieli czytać kolejne odcinki? Możecie podrzucić komuś ten wpis. Dzięki za dzisiaj i do siego razu.
W tym momencie przerywamy opowieść o Siemku oraz jego przygodach. Wiem, że to dopiero krótki fragment, ale będę wdzięczny za Wasze komentarze i opinie. Czy będziecie chcieli czytać kolejne odcinki? Możecie podrzucić komuś ten wpis. Dzięki za dzisiaj i do siego razu.
Komentarze
Prześlij komentarz