Przejdź do głównej zawartości

Powieść #5_Epoka Storge - 12 kropli | Pisanie #22

Moi Drodzy!
Ostatnio skończyliśmy pierwszy rozdział mojej powieści. Dzisiaj zapraszam do lektury początkowego fragmentu rozdziału drugiego. Dowiecie się m.in. z kim i o czym rozmawiał Domarad Baszta po tajemniczym zajściu z jego starszym bratem w trakcie wyprawy do centrum Terazanu, leżącego w północnym Naanaku.
Kto jeszcze nie czytał zapraszam do lektury poprzedniego odcinka >>>, żeby nie stracił wątku i życzę przyjemnego obcowania z literaturą.

fot. simonprodl, Pixabay.com


Rozdział II (#1)

  • Ja nie wiem co mu jest. Powiedziałem wam jak było. I to właśnie nie pierwszy raz, ale dzisiaj już przegiął. – Domarad stał z założonymi rękami, oparty o ścianę tuż przy kuchennym oknie. Jego twarz zdradzała stan głębokiego zamyślenia: czoło miał zmarszczone, wzrok utkwiony w jeden punkt, usta zaciśnięte i lekko przekrzywione w jedną stronę.
Przy stole siedzieli rodzice braci Basztów. Oboje byli bardzo przejęci opowiadaniem młodszego syna na temat zajścia jakie ich spotkało podczas wizyty w centrum miasteczka. Pan Witosław wyglądał na nieco bardziej niespokojnego, gdyż z niedowierzaniem kiwał głową i stukał opuszkami palców po stole, a drugą dłonią gładził włosy niedługiej brody. Od czasu do czasu pomrukiwał, jak gdyby prowadził z sobą jakiś wewnętrzny dialog. Rozbieganymi oczyma zerkał to tu to tam jak ktoś kto poważnie nad czymś się zastanawia i nie może znaleźć rozwiązania. Pani Dobrochna również była bardzo przejęta opowieścią Domarada, ale pomimo zatroskania o Siemisława, emanował od niej nadzwyczajny spokój, a na nieco pobladłej twarzy nie widać było oznak zdenerwowania. Patrzyła w jeden punkt i rozważała słowa młodszego syna.

Po kilku chwilach ciszy pan Witosław wstał i przechadzał się po kuchni w tę i we w tę. Domik wodził za nim wzrokiem, a pani Baszcina ciągle patrzyła w jeden punkt. Pan domu wreszcie odezwał się:
  • A to dopiero. Ja też parokrotnie miałem wrażenie, że Siemisław na moment odpływał w swój świat, zamyślał się nad czymś. Uświadamiam sobie to dopiero teraz. – Pan Baszta znów przeszedł kilka kroków i kontynuował swoją myśl. – Ale z drugiej strony myślałem, że to zwyczajnie cecha charakteru chłopaka. A to wygląda na coś poważniejszego. Widać nie znam swojego syna tak jak powinienem. Trzeba się przyznać do tego przykrego dla mnie faktu i... błędu. – Szczególnie to ostatnie słowo zrobiło na Witosławie wrażenie i wyraźnie go dotknęło. – I mówisz, że Siemisław oparł się o stertę desek i osunął na ziemię? Był jakiś nieobecny, z mętnym wzrokiem? I coś lub kogoś zobaczył...? – Pan Witosław dopytywał jakby chciał utwierdzić się w przekonaniu, że opowieść syna jest prawdziwa.
  • Tak było jak powiedziałem – zapewniał Domarad – przez chwilę nie reagował na nic i dopiero za jakiś czas zaczął normalnie kontaktować. Wtedy podniósł się i zerknął dość nerwowo na tamtych i szepnął, tak jakby do siebie: „Nie ma go”... Myślicie, żeśmy nie próbowali go nakłonić, żeby powiedział kogo tam widział? Nici z tego! Ale chyba chodzi o kogoś, kogo on widział, a my nie.
  • Może mu się przewidziało, kogoś się wystraszył? – Pan Baszta szukał jakiejś wskazówki w sprawie.
  • Chyba znacie Siemka – mówił Domarad – on tak szybko nie daje się wystraszyć. Ale takiego dziwnego jak dzisiaj, to go jeszcze nie widziałem. Na czole miał pot jak po jakimś treningu, szybciej oddychał. Czasami jak walczymy na miecze, też się zamyśla. Tak mi się zdaje, że to właśnie wtedy najczęściej mu się to przydarza, ale tak jak mówię: dzisiaj przegiął.
Pan Baszta pokręcił znów kilka razy głową, a po chwili odezwał się jak ktoś, komu nagle przypomni się coś ważnego:
  • Ja się tylko boję, żeby to nie było coś związanego z jakimś niedokrwieniem mózgu albo co jeszcze gorsze z jakimiś problemami z psychiką.
  • Musicie z nim pogadać, bo komu innemu to chyba nie powie ani słowem co to mu się przydarzyło. Siemko jest otwartym zieludem, ale jak już zrobi sobie jakąś tajemnicę, to się jej wiernie trzyma – Domarad popatrzył badawczo na rodziców.
  • Ja porozmawiam z Siemkiem – wtrąciła się nagle do rozmowy pani Dobrożyźń – zaraz pójdę do jego pokoju i się z nim rozmówię, jeśli jeszcze nie śpi.
  • To dobry pomysł. Wiadomo, że kto jak kto, ale ty potrafisz wiele wskórać tam, gdzie inni nie mogą – pan Witosław podszedł do żony i ucałował ją w czoło. Nagle jego twarz pobladła i nad czymś bardzo głęboko się zamyślił.
Pani Dobrochna wstała, żeby wcielić zamiar w czyn, ale mąż powstrzymał ją jeszcze:
  • A ty, co myślisz o przygodzie Siemisława? Czy może mieć ona związek z tym, no wiesz... – zapytał ją i utkwił w niej wzrok jakby była jakąś wyrocznią. Domarad również z ciekawością malującą się na twarzy wyczekiwał odpowiedzi, nie wiedząc do czego ojciec zmierza.
  • Pozwólcie, że się wypowiem po rozmowie z Siemkiem.
Mąż i syn nie protestowali, a pani Baszcina wyszła z kuchni i skierowała kroki ku drewnianym schodom prowadzącym na piętro, gdzie znajdowały się pokoje synów i córki. Były to schody już wydatnie zużyte, ale przez to miały w sobie sporo uroku i swoistego piękna.

Żona pana Baszty pokonała siedem stopni, a po chwili znowu siedem i już znalazła się na wąskim korytarzu. Przebyła go w całości i dotarła do drzwi prowadzących do pokoju Siemisława. Na moment zatrzymała się, po czym ostrożnie zapukała. Nie usłyszała odpowiedzi. Zapukała raz jeszcze, ale znów odpowiedziała jej tylko cisza. Wobec tego chwyciła za klamkę i z całą delikatnością, której nota bene nigdy jej nie brakowało, uchyliła drzwi i weszła do środka. W pokoju Siemka panował półmrok. Nie było ciemno dzięki księżycowi, który swą łagodną poświatą zdawał się spowijać sporą część pomieszczenia, w tym fragment łóżka, na którym znajdował się starszy syn Basztów.

Pani Dobrochna podeszła do łóżka i nasłuchiwała. Do jej uszu dobiegały jedynie odgłosy miarowych oddechów syna. Nie dostrzegła jego twarzy, gdyż księżycowa poświata już tam nie sięgała. Mama Basztów postanowiła sprawdzić czy syn rzeczywiście już zasnął, bo miała wrażenie, że tylko sprytnie udaje sen. Zapytała więc cicho:
  • Siemku, śpisz?
Ten nie odpowiedział. Mama nie dała jednak za wygraną i postanowiła pójść za ciosem:
  • Siemku, wiem, że nie śpisz. Czy możemy porozmawiać...?
Pani Dobrochnie zdało się, że teraz oddechy jej syna stały się jakby głośniejsze, ale to jeszcze bardziej utwierdziło ją w przekonaniu, że syn wcale nie zasnął, ale próbuje wprowadzić ją w błąd. Mama nie odpuszczała i już teraz nieco pewniejszym głosem powiedziała:
  • Jeśli chodzi o twoją dzisiejszą przygodę to ja chyba mogę ci pomóc. Wiem coś, czego jeszcze nigdy ci nie mówiłam, a co ma związek z tobą.
Po tych słowach Siemko nagle na moment przestał oddychać. Mamie zdawało się, że kołdra którą był odziany, nieznacznie się poruszyła. Chłopak przestał udawać i odwrócił się w kierunku mamy; uniósł się na łokciach, podsunął poduszkę pod głowę i tak w pozycji półleżącej zerkał na panią Dobrochnę to znów na księżyc.
  • Mogę usiąść przy tobie? – zapytała mama. Otrzymała odpowiedź w postaci Siemkowego skinienia głową i usadowiła się obok niego. Chwilę posiedzieli nie wypowiedziawszy do siebie ani jednego słowa, po czym mama przerwała tę ciszę:
  • Opowiedz mi, proszę, co cię spotkało na rynku miasteczka, gdy podglądaliście żołnierzy Omenirionu.
Siemisław Baszta nie od razu odpowiedział, ale widać było, że zmaga się z sobą i szuka najlepszych słów, żeby opowiedzieć o szczegółach zajścia. Pani Baszcina postanowiła przyjść mu z pomocą:

  • To może najpierw ja opowiem o tym, co mnie spotkało, gdy byłam tylko cztery lata starsza od ciebie. – Siemisław spojrzał na mamę, a ta kontynuowała swoją opowieść.


Ciąg dalszy nastąpi :)

Pozwólcie, że w tym miejscu przerwiemy tę opowieść. Już w następnym odcinku dowiecie się więcej z opowieści pani Dobrochny i pewno też wreszcie okaże się, co spotkało Siemisława. To będzie bardzo ważny odcinek! Serdecznie Was zapraszam do jego lektury.

A tymczasem proszę: jeśli ten Ci się spodobał, udostępnij go i polub na Facebooku, zostaw komentarz tam lub tutaj. Jestem otwarty na Wasze sugestie, chętnie posłucham opinii.

Dzięki serdeczne i pozdrawiam. Do następnego poczytania zatem!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powróćmy do Gutenberga, czyli szanujmy słowa | Pisanie #57

Drodzy! Nie jest zagadką, że współcześnie każdego dnia jako ludzkość wypowiadamy, zapisujemy, wystukujemy i słuchamy całe mnósssssssstwo słów. Gdy tak zastanowimy się, ile z nich jest naprawdę sensownych i wartościowych, które rzeczywiście wnoszą jakąś wartość, a nie tylko są manipulacją lub mają jakieś inne niecne zadanie do spełnienia, to wtedy okaże się, że nie jest tak kolorowo. foto z Pixabay Tak sobie myślę, że coraz bardziej potrzebujemy symbolicznego powrotu do czasów, kiedy z pietyzmem przepisywane księgi kosztowały tyle co kilka wsi. Jan Gutenberg wykonał wspaniałą robotę, wynajdując druk, niemniej jednak nie powinniśmy iść za trendem, że ilość jest ważniejsza niż jakość. To nie zarzut w stronę Gutenberga, bo nie mamy mu nic do zarzucenia, ale przede wszystkim kieruję ten zarzut do siebie. Nie powinniśmy się cieszyć z tego, że pismo jest wszędzie dostępne, ale troszczmy się o to, żeby przynajmniej to, co wychodzi z naszych ust albo spod naszych palców było dobre i budujące. M...

Czy "Harry Potter" to zło? | Pisanie #56

Drodzy! Wiele można usłyszeć i przeczytać o słynnej serii "Harry Potter". Bardzo liczne grono fanów uwielbia te książki, inni z kolei przestrzegają przed nimi jako przed czymś, co ma zły wpływ? Jak jest naprawdę? Przyznam, że ja przeczytałem do tej pory, dawno temu, chyba w całości, całą pierwszą część o Harrym Potterze i kamieniu filozoficznym. Widziałem też fragmenty filmów, ale chyba żadnego w całości.  Czy sięgnąłbym po kolejne części książki i filmów? Nie. Przekonują mnie opinie tych, który mają sceptyczny albo negatywny stosunek do Harrego. Nie stawiam siebie w jednym rzędzie z tymi, którzy może histerycznie unikają tej serii jak samego zła, ale zdecydowanie odradzam wszystkim lekturę książek i oglądanie tych filmów. foto z Pixabay Oto trzy powody: 1. Wielu ta seria nie służy, mają problemy co najmniej emocjonalne, a nawet duchowe, o czym słyszymy w świadectwach i opiniach egzorcystów. Nigdy nie wiadomo, jak bardzo jesteśmy podatni na ten negatywny wpływ. 2. Nie są to k...

Mówią na to wstęp | Pisanie #60

  Tę książkę dedykuję moim kochanym Rodzicom Mówią na to wstęp Pisanie to moje zamiłowanie — to nie tylko tytuł mojego bloga, ale w pewnym sensie również powołanie życiowe. Tak się złożyło, że na przestrzeni kilku lat zebrało się trochę tekstów, których nie publikowałem na blogu. Najzwyczajniej w świecie zalegały sobie spokojnie w laptopie i tradycyjnym notatniku. Są owocem jakichś tam przemyśleń, na które mnie wzięło. Choć z pozoru ich tematyka jest dość różnorodna, mają z sobą wiele wspólnego. Wierzę, droga Czytelniczko i szanowny Czytelniku, że odkrywanie tych cech wspólnych sprawi Ci przyjemność w trakcie lektury tej książki. Okazało się, że te moje tekściki reprezentują świat liryki, epiki i dramatu, choć akurat ten ostatni rodzaj literacki jest reprezentowany przez jeden utwór, ale za to wieńczący całość. Do każdego z wierszy dodałem...

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Lubisz to? Blog na Facebooku