Przejdź do głównej zawartości

Powieść #6_Epoka Storge - 12 kropli | Pisanie #23

Drodzy powieściolubcy :)

W poprzednim odcinku rozpoczęliśmy narrację drugiego rozdziału mojej powieści. Dzisiaj ciąg dalszy, m.in. o niezwykłej rozmowie matki z synem.
Kto jeszcze nie czytał zapraszam do lektury wcześniejszego odcinka >>>.

I jedziemy dalej!

fot. Myriams-Fotos, Pixabay.com


Rozdział II (#2)

Siemisław Baszta nie od razu odpowiedział, ale widać było, że zmaga się z sobą i szuka najlepszych słów, żeby opowiedzieć o szczegółach zajścia. Pani Baszcina postanowiła przyjść mu z pomocą:
  • To może najpierw ja opowiem o tym, co mnie spotkało, gdy byłam tylko cztery lata starsza od ciebie. – Siemisław spojrzał na mamę, a ta kontynuowała swoją opowieść. – To było na krótko przed moim ślubem z tatą. Bardzo się cieszyłam, ale jednocześnie miałam w sobie dość spore obawy, jak to wszystko przebiegnie i czy w ogóle podołam roli żony i matki. I tak pewnego razu, gdy tata pojechał do miasteczka załatwić kilka przedślubnych spraw ja krzątałam się w moim rodzinnym domu wokół swoich przygotowań, a jak wiesz, pannie młodej zawsze trudniej wszystko dopiąć na ostatni guzik, bo trzeba zakrzątnąć się koło sukni ślubnej i wszystkich spraw kobiecych. Ale to mniej ważne. Zdecydowanie ważniejsze jest to, że tamtego dnia, pamiętam jakby to było dzisiaj, wyszłam sobie przed dom, bo to był ciepły letni dzień. Akurat moja mama i siostry wyszły do sąsiadów, żeby omówić jakieś weselne kwestie. Usiadłam na ławeczce i majstrowałam przy sukni. Nuciłam sobie jakąś tam melodyjkę, żeby umilić czas. I wtedy...
Tu pani Dobrochna przerwała wywód, a Siemko przełknął ślinę i nie przestawał patrzyć na mamę.
  • I co było dalej? – ponaglił mamę, gdyż jej opowieść wyraźnie go zainteresowała. Zresztą trudno się dziwić.
Pani Baszcina uśmiechnęła się i mówiła dalej:
  • I wtedy usłyszałam słowa: „Miło spotkać cię osobiście, droga pani”. Serce zabiło mi mocniej, ale nie wiedzieć czemu, wcale tak bardzo się nie wystraszyłam. Spojrzałam w kierunku skąd dochodził nieznajomy głos i moim oczom ukazał się mężczyzna około lat czterdziestu, w eleganckim, choć nieco przyniszczonym stroju. Na jego ramieniu spoczywał kij, na którego końcu zwisał woreczek na prowiant. Jako niewieście nie uszło mojej uwadze to, że pomimo dość schludnego wyglądu, jego sandały wyglądały na bardzo zniszczone i zbyt wiele razy używane. Patrzył na mnie spokojnym wzrokiem, a jego twarz była nader sympatyczna, co jeszcze bardziej mnie ośmieliło. Była tak jasna i czysta, że niemal jaśniała w jakiś tajemniczy sposób. Jako osoba wychowana w domu, gdzie gościnność ceniono zawsze bardzo wysoko (zresztą wiesz jaka była twoja babcia, a moja mama) zaproponowałam mu nawet herbatę i ciastko. On podziękował za propozycję, ale powiedział: „Zaraz muszę iść dalej, ale nim to się stanie muszę ci oznajmić coś bardzo ważnego”. Zdało mi się, że obcy nieco spoważniał, więc i ja zaczęłam go słuchać z jeszcze większą uwagą.
Mama Siemisława znów przerwała opowieść. Syn uniósł się nieco na łokciach i wpatrywał się w nią z niekłamanym zainteresowaniem, a ona zdawała się dokładnie przypominać to, co teraz miała przekazać, żeby nie pominąć albo nie przekręcić ani jednego słowa. Siemko nie mógł się doczekać następnych słów, ale też nie śmiał ponaglać mamy i mącić tych tajemniczych chwil, jakie teraz właśnie się rozgrywały. Wreszcie uśmiechnęła się nieznacznie i spoglądając na księżyc mówiła dalej, a mówiąc akcentowała każde słowo:
  • Nieznajomy powiedział mi: „Władca władców, cesarz cesarzy, król królów zasiadający na tronie w Królestwie Kajlum pragnie dokonać wielkich rzeczy posługując się Waszą rodziną, Twoją, o pani, i Witosława”. Nie mogłam uwierzyć tym słowom i nie wiedziałam co powiedzieć. Przyszło mi do głowy pytanie, więc zadałam je nieznajomemu: „Ale na czym te wielkie rzeczy będą polegać?”. On zaraz mi odpowiedział: „Patrzcie w dobrze uformowane serce i starajcie się go słuchać. Nie zapominajcie jednak o rozumie, który musi panować nad fałszywymi pobudkami serca. Serce z kolei musi nieraz przełamywać sztywną logikę umysłu. Siłą spajającą to wszystko zawsze musi być miłość. To ona jest odpowiedzią na wszelkie pytania i wątpliwości”. Gdy ja jeszcze zastanawiałam się nad tymi słowami mądrości, obcy powiedział jeszcze: „W siedem miesięcy po Waszym ślubie przyjdę do Ciebie, pani, i do Twojego męża i zapytam o Waszą zgodę do wzięcia udziału w tej misji”. Nim cokolwiek zdążyłam jeszcze wyrzec albo o cokolwiek jeszcze zapytać, obcy odwrócił się i poszedł sobie. Przez chwil kilka nie mogłam przyjść do siebie, ale gdy już trochę ochłonęłam, szybko wstałam i rozejrzałam się dokoła, a wreszcie popatrzyłam w kierunku, w który udał się nieznajomy. Nikogo już jednak tam nie było, a niebawem wróciły moja mama i siostry.
  • I co, ten nieznajomy przyszedł znowu o ustalonej porze? – Siemko chciał poznać dalszy ciąg tej historii. Mama pokiwała twierdząco głową i odpowiedziała synowi:
  • Dokładnie siedem miesięcy po ślubie w pogodny dzień krzątaliśmy się z tatą koło domu. Kiedy przed ślubem opowiedziałam mu o spotkaniu z nieznajomym, nie chciał dać temu wiary i widziałam, jak walczył z sobą. Potem stopniowo dzień po dniu przeszliśmy do porządku dziennego, a może nawet uznaliśmy tę sprawę za niebyłą. Ja jednak od czasu do czasu wracałam myślami do tego tajemniczego spotkania i jeszcze bardziej tajemniczych słów. A raczej to te myśli same przychodziły mi do głowy im bardziej zbliżała się umówiona pora jego powtórnej wizyty. I właśnie, jak wspomniałam, dokładnie w siódmą miesięcznicę naszego ślubu obcy przyszedł znowu. Wyglądał niemal dokładnie tak samo jak poprzednim razem. Nie powiedział nic innego tylko zapytał: „Czy zgadzacie się?”. Twój tata już wiedział, z kim mamy do czynienia. Przytulił mnie do serca, popatrzył mi w oczy i po dłuższej chwili zastanowienia, oboje wraz powiedzieliśmy nieznajomemu: „Tak”.
Po słowie „tak” mama odwróciła głowę w stronę syna i długo patrzyli sobie w oczy. Siemisław zapytał wreszcie cichym, nieco drżącym z przejęcia głosem:
  • Czy ten obcy powiedział coś jeszcze, czy sobie już poszedł?
Pani Dobrochna pospieszyła z odpowiedzią:
  • To my zapytaliśmy się jaką funkcję pełni w Królestwie Kajlum, bo przecież byle kto zapewne nie przybyłby do nas z tak ważną, jak mówił, misją. A on na to: „Mam na imię Leirbag i jestem jednym z trzech suleginajów. Należę do najbliższej świty króla królów. A tymczasem bądźcie pozdrowieni i przyjmijcie szczere podziękowanie od władcy władców za Waszą zgodę”. Następnie skłonił głowę, uśmiechnął się i poszedł w swoją stronę. Na odchodnym powiedział jeszcze: „Nie bójcie się”. A ja, muszę ci powiedzieć, wtedy bardzo wyraźnie poczułam jak poruszyłeś się w moim brzuchu.
  • Ale przecież gdyby ten Leirbag był kimś ważnym w Kajlum, to przybyłby z całym orszakiem. Przecież w Omenirionie czy i u nas w Naanaku, nawet mniej ważne osobistości nie ruszą się nigdzie bez zaufanej świty. – Siemkowi ta sprawa jakoś nie chciała zmieścić się w głowie.
  • Wiele pytań można by zadać, synku – uspokajała Siemisława pani Dobrochna – ale jak Leirbag sam powiedział, musimy zdać się na miłość. To ona jest odpowiedzią na wszystko.
Siemka ta odpowiedź nie do końca zadowoliła, bo co ma piernik do wiatraka. Gdy tak się zastanawiał się i rozmyślał poczuł na ramieniu rękę mamy i zdało mu się, że od razu więcej rozumie. W sumie to mało ogarniał rozumem, ale wewnętrznie czuł, że to musi być prawda, bo to takie namacalne, ale jednocześnie dalekie i nadnaturalne. Dziwne, że choć Siemko był świadkiem tamtego zdarzenia jeszcze jako lokator w brzuchu mamy, miał nieokreślone bliżej wrażenie, iż świadomie brał w tym udział. Miał też udział w „tak” rodziców, choć sam go nie wypowiedział. Od najmłodszych lat wierzył jednak, że gdzieś na północy istnieje Królestwo Kajlum i brał to za coś oczywistego, choć bardzo, bardzo wielu nawet mieszkańców Naanaku i samego Jemelazuru kpiło sobie z tych, którzy uważali Kajlum za rzeczywiste królestwo. Dla nich jedynie realnym władztwem był wszechobecny i przepotężny Omenirion.
Z rozmyślań wyrwała Siemka prośba mamy:
  • Może opowiesz mi teraz ty, co cię spotkało dzisiaj, gdy poszliście z kolegami do centrum Terazanu?
Siemisław czuł, że nie może ukryć przed mamą żadnego szczegółu i też tak naprawdę nie miał zamiaru.
  • Wiem, że wy nie pochwalacie naszych wizyt w pobliżu wojsk Omenirionu, ale nam chłopakom trudno się nieraz powstrzymać. Niezależnie jak by ich oceniać, ich uzbrojenie jest super. I dzisiaj też tam właśnie poszliśmy i skryci w bezpiecznym miejscu patrzyliśmy się jak sobie tamci wesoło gwarzą przy jednej z karczm na rynku; rozsiedli się wygodnie – opowiadał Siemko i gdy doszedł do decydującego momentu opowieści wytężył zmysły, żeby wszystko dokładnie sobie przypomnieć i mówił dalej – i wtedy zdarzyło się coś dziwnego.

Ciąg dalszy nastąpi :)

Uzbrójcie się, proszę, w cierpliwość. Już w następnym odcinku powieści dowiecie się, co było dalej. A zatem do następnego razu.

Komentarze

  1. Podobało się? A może masz jakieś "ale"? Zapraszam do komentowania. Dzięki.
    PS To pierwszy komentarz na tym blogu :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Powróćmy do Gutenberga, czyli szanujmy słowa | Pisanie #57

Drodzy! Nie jest zagadką, że współcześnie każdego dnia jako ludzkość wypowiadamy, zapisujemy, wystukujemy i słuchamy całe mnósssssssstwo słów. Gdy tak zastanowimy się, ile z nich jest naprawdę sensownych i wartościowych, które rzeczywiście wnoszą jakąś wartość, a nie tylko są manipulacją lub mają jakieś inne niecne zadanie do spełnienia, to wtedy okaże się, że nie jest tak kolorowo. foto z Pixabay Tak sobie myślę, że coraz bardziej potrzebujemy symbolicznego powrotu do czasów, kiedy z pietyzmem przepisywane księgi kosztowały tyle co kilka wsi. Jan Gutenberg wykonał wspaniałą robotę, wynajdując druk, niemniej jednak nie powinniśmy iść za trendem, że ilość jest ważniejsza niż jakość. To nie zarzut w stronę Gutenberga, bo nie mamy mu nic do zarzucenia, ale przede wszystkim kieruję ten zarzut do siebie. Nie powinniśmy się cieszyć z tego, że pismo jest wszędzie dostępne, ale troszczmy się o to, żeby przynajmniej to, co wychodzi z naszych ust albo spod naszych palców było dobre i budujące. M...

Czy "Harry Potter" to zło? | Pisanie #56

Drodzy! Wiele można usłyszeć i przeczytać o słynnej serii "Harry Potter". Bardzo liczne grono fanów uwielbia te książki, inni z kolei przestrzegają przed nimi jako przed czymś, co ma zły wpływ? Jak jest naprawdę? Przyznam, że ja przeczytałem do tej pory, dawno temu, chyba w całości, całą pierwszą część o Harrym Potterze i kamieniu filozoficznym. Widziałem też fragmenty filmów, ale chyba żadnego w całości.  Czy sięgnąłbym po kolejne części książki i filmów? Nie. Przekonują mnie opinie tych, który mają sceptyczny albo negatywny stosunek do Harrego. Nie stawiam siebie w jednym rzędzie z tymi, którzy może histerycznie unikają tej serii jak samego zła, ale zdecydowanie odradzam wszystkim lekturę książek i oglądanie tych filmów. foto z Pixabay Oto trzy powody: 1. Wielu ta seria nie służy, mają problemy co najmniej emocjonalne, a nawet duchowe, o czym słyszymy w świadectwach i opiniach egzorcystów. Nigdy nie wiadomo, jak bardzo jesteśmy podatni na ten negatywny wpływ. 2. Nie są to k...

Mówią na to wstęp | Pisanie #60

  Tę książkę dedykuję moim kochanym Rodzicom Mówią na to wstęp Pisanie to moje zamiłowanie — to nie tylko tytuł mojego bloga, ale w pewnym sensie również powołanie życiowe. Tak się złożyło, że na przestrzeni kilku lat zebrało się trochę tekstów, których nie publikowałem na blogu. Najzwyczajniej w świecie zalegały sobie spokojnie w laptopie i tradycyjnym notatniku. Są owocem jakichś tam przemyśleń, na które mnie wzięło. Choć z pozoru ich tematyka jest dość różnorodna, mają z sobą wiele wspólnego. Wierzę, droga Czytelniczko i szanowny Czytelniku, że odkrywanie tych cech wspólnych sprawi Ci przyjemność w trakcie lektury tej książki. Okazało się, że te moje tekściki reprezentują świat liryki, epiki i dramatu, choć akurat ten ostatni rodzaj literacki jest reprezentowany przez jeden utwór, ale za to wieńczący całość. Do każdego z wierszy dodałem...

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Lubisz to? Blog na Facebooku