Przejdź do głównej zawartości

Pamięci Pana Spinacza | Pisanie #11

Urodził się prawdopodobnie w 1996 r. Był wielkim objawieniem, początkowo wzbudzał zachwyt i podziw. Szybko jednak ze sprzymierzeńca stawał się wrogiem ludu. Spychano go na margines życia. Od 2003 r. był już właściwie poza zasięgiem wrogich spojrzeń by odejść na zawsze pod koniec 2006 r. O kim mowa? Chodzi o Pana Spinacza, o imieniu Clippy ;)

Wybaczcie ten dość cmentarno-listopadowy wstęp w odniesieniu do wirtualnego asystenta Microsoftu, którego pamiętają (kochając lub nienawidząc) użytkownicy pakietu Office 97 i kilku nowszych. Dopiero osoby korzystające z Office 2007 nie miały już przyjemności kontaktu z tym wytworem giganta z Redmond. Kilka lat temu wzmiankowano o jego powrocie i nawet do niego doszło, ale już w nieco innej odsłonie. Nie będę się rozwodził na temat szczegółów, bo chcę się skupić na tym dawnym Spinaczu.

Dlaczego wybrałem akurat taki temat na dzisiejszy wpis? Tak się jakoś złożyło, że ostatnio trafiłem przypadkiem w Internecie na obrazek prezentujący Pana Spinacza. Wtedy zapaliła mi się w głowie lampka: "Ja przecież gościa znam!".

Gdy sobie poczytacie lub pooglądacie w Internecie na temat Spinacza jak choćby filmik poniżej:

to możecie odnieść wrażenie, że uosabiał on wszystko co najgorsze.

Ja muszę przyznać, że nie zgadzam się z jednoznacznym potępieniem tego asystenta. Nie powiem, że będę go bronić do upadłego, ale jakoś nie mam sumienia ustawić się w gronie tych, którzy odsądzają tę "postać" od czci i wiary. Owszem, to prawda, że często spinacz był irytujący i zamiast pomagać w odnalezieniu się wśród natłoku nowych funkcji Office, jeszcze dolewał oliwy do ognia.

Ja jednak myśląc o tej istocie, odbywam małą podróż sentymentalną. Może jest tak dlatego, że Spinacz kojarzy mi się z czasami kiedy wystukiwałem na klawiaturze swoje pierwsze litery, na pierwszym kompie. Wtedy powstawały również pierwsze teksty. W tamtych dość już odległych czasach powstał też pewien szczególny tekst, do którego pośrednio wróciłem po latach. Może kiedyś więcej o tym napiszę.

Tak czy inaczej Pan Spinacz lub jego zamienniki, jak np. czarodziej, kotek lub piesek nawet całkiem dobrze zapisali się w mojej pamięci; przynajmniej teraz tak ich odbieram.

Poniższy link przeniesie Was na stronę, gdzie można poczuć się jak użytkownik Office z wirtualnym asystentem na ekranie:

Sentymentalna podróż czy wspomnienie koszmarów

A Wy - czy pamiętacie Pana Spinacza? Jakie jest Wasze zdanie na jego temat? Jakie inne wspomnienia sentymentalne posiadacie z czasów, kiedy stawialiście tudzież wystukiwaliście pierwsze litery?

Piszcie proszę w komentarzach.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powróćmy do Gutenberga, czyli szanujmy słowa | Pisanie #57

Drodzy! Nie jest zagadką, że współcześnie każdego dnia jako ludzkość wypowiadamy, zapisujemy, wystukujemy i słuchamy całe mnósssssssstwo słów. Gdy tak zastanowimy się, ile z nich jest naprawdę sensownych i wartościowych, które rzeczywiście wnoszą jakąś wartość, a nie tylko są manipulacją lub mają jakieś inne niecne zadanie do spełnienia, to wtedy okaże się, że nie jest tak kolorowo. foto z Pixabay Tak sobie myślę, że coraz bardziej potrzebujemy symbolicznego powrotu do czasów, kiedy z pietyzmem przepisywane księgi kosztowały tyle co kilka wsi. Jan Gutenberg wykonał wspaniałą robotę, wynajdując druk, niemniej jednak nie powinniśmy iść za trendem, że ilość jest ważniejsza niż jakość. To nie zarzut w stronę Gutenberga, bo nie mamy mu nic do zarzucenia, ale przede wszystkim kieruję ten zarzut do siebie. Nie powinniśmy się cieszyć z tego, że pismo jest wszędzie dostępne, ale troszczmy się o to, żeby przynajmniej to, co wychodzi z naszych ust albo spod naszych palców było dobre i budujące. M...

Czy "Harry Potter" to zło? | Pisanie #56

Drodzy! Wiele można usłyszeć i przeczytać o słynnej serii "Harry Potter". Bardzo liczne grono fanów uwielbia te książki, inni z kolei przestrzegają przed nimi jako przed czymś, co ma zły wpływ? Jak jest naprawdę? Przyznam, że ja przeczytałem do tej pory, dawno temu, chyba w całości, całą pierwszą część o Harrym Potterze i kamieniu filozoficznym. Widziałem też fragmenty filmów, ale chyba żadnego w całości.  Czy sięgnąłbym po kolejne części książki i filmów? Nie. Przekonują mnie opinie tych, który mają sceptyczny albo negatywny stosunek do Harrego. Nie stawiam siebie w jednym rzędzie z tymi, którzy może histerycznie unikają tej serii jak samego zła, ale zdecydowanie odradzam wszystkim lekturę książek i oglądanie tych filmów. foto z Pixabay Oto trzy powody: 1. Wielu ta seria nie służy, mają problemy co najmniej emocjonalne, a nawet duchowe, o czym słyszymy w świadectwach i opiniach egzorcystów. Nigdy nie wiadomo, jak bardzo jesteśmy podatni na ten negatywny wpływ. 2. Nie są to k...

Mówią na to wstęp | Pisanie #60

  Tę książkę dedykuję moim kochanym Rodzicom Mówią na to wstęp Pisanie to moje zamiłowanie — to nie tylko tytuł mojego bloga, ale w pewnym sensie również powołanie życiowe. Tak się złożyło, że na przestrzeni kilku lat zebrało się trochę tekstów, których nie publikowałem na blogu. Najzwyczajniej w świecie zalegały sobie spokojnie w laptopie i tradycyjnym notatniku. Są owocem jakichś tam przemyśleń, na które mnie wzięło. Choć z pozoru ich tematyka jest dość różnorodna, mają z sobą wiele wspólnego. Wierzę, droga Czytelniczko i szanowny Czytelniku, że odkrywanie tych cech wspólnych sprawi Ci przyjemność w trakcie lektury tej książki. Okazało się, że te moje tekściki reprezentują świat liryki, epiki i dramatu, choć akurat ten ostatni rodzaj literacki jest reprezentowany przez jeden utwór, ale za to wieńczący całość. Do każdego z wierszy dodałem...

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Lubisz to? Blog na Facebooku