W tym tekście chciałbym podzielić się z Wami trzema kategoriami treści, za którymi osobiście nie przepadam w tekście literackim. Niektóre ich aspekty w pewnych wypadkach toleruję, innych nie akceptuję w ogóle.
fot. OpenClipart-Vectors, Pixabay.com |
- Pierwsza sprawa to sceny pornograficzne i erotyczne. To, że pornografia nie ma racji bytu w jakimkolwiek tekście, jest według mnie jasne. To jest moje zdanie i wiem, że nie jestem w takim przekonaniu osamotniony. Myślę jednak, że niejednokrotnie gorsza jest erotyzacja tekstu, czasami sprytnie ukryta. Muszę się Wam przyznać, że cenię pisarzy, którzy wiedzą, kiedy w tekście powiedzieć stop. Imponują mi pisarze, którzy potrafią ciekawie i na poziomie opisać relacje i uczucia między mężczyzną i kobietą, ale nie przekraczają pewnej granicy. Jej wytyczenie jest często dość trudne, ale myślę, że jak najbardziej można takową granicę wyczuć i moim zdaniem należy jej się trzymać. Abstrahując od pisania, boli mnie, że czasami w bardzo dobrych filmach niestety "musi" pojawić się scena rozbierana lub jej podobna. To jakaś dziwna tendencja. Jeśli miałbym podać jakieś przykłady pisarzy, którzy moim zdaniem stanęli na wysokości zadania i pisali o sprawach związanych z miłością w dobrym tonie, zwróciłbym uwagę na dzieła Sienkiewicza, Tolkiena czy Lewisa. Pewnie nie wszyscy się ze mną zgodzicie, ale uważam, że nawet w miejscach, gdzie erotyzacja tekstu zdawałaby się jakoś tam uzasadniona z racji toczącego się wątku, moim zdaniem należy dany opis przerwać w stosownym momencie i po prostu odstawić te treści do literackiej sypialni, zakryć przed okiem czytelnika. Opis, który rozbudza człowieka zmysłowo, nie jest dobrym opisem. Tyle w tej kwestii.
- Druga sprawa to wulgaryzmy. Moim skromnym zdaniem w tekście mają one rację bytu jedynie w bardzo wyjątkowych i nielicznych przypadkach, kiedy jest to absolutnie konieczne. Spotyka się książki, które przesycone są wulgaryzmami, gdzie nie do końca w sposób uzasadniony się tam znajdują. Być może nie wszyscy się z tym zgodzą, ale uważam, że jeśli nawet użycie jakiegoś wulgaryzmu jest uzasadnione, to lepiej wykropkować go, żeby tylko można było się zorientować, o jakie słowo chodzi. Po co jednak mielibyśmy te słowa oglądać w całości? Więcej o (nie)stosowaniu wulgaryzmu np. na kanale "Głowa pisarza" >>>.
- Jeszcze jeden wątek wiąże się z przemocą. Ten aspekt w jakimś stopniu jest często powiązany z erotyką i wulgaryzmami, ale stanowi też osobny temat. Tutaj podobnie jak w przypadku wulgaryzmów uważam, że przemoc może być opisywana w tekście, ale zawsze powinna mieć swoje uzasadnienie. Pisanie o rozlewie krwi w sposób bezcelowy spłyca literaturę. Nie jestem też zwolennikiem przesady w tego typu opisać. Nieraz wystarczy krótki, zgrabny, nieprzesadzony opis, i daje on więcej, niż bezsensowne "wykrwawianie się" pisarza.
Niech wystarczy tyle. Bardzo jestem ciekaw Waszych opinii w tym temacie. Napiszcie proszę o Waszych przemyśleniach w tej materii. Jak Wy uważacie?
Polecam też inne teksty na blogu, np. poprzedni >>>, ten z gościem specjalnym >>> albo fragment powieści, którą piszę >>>.
A jeśli chcecie wiedzieć więcej jakie teksty można znaleźć na blogu, polecam Wam ten tekst >>>.
Pozdrawiam Was najserdeczniej!
Komentarze
Prześlij komentarz