Ostatnio mówiliśmy sobie o trollach, hejterach i AFK-erach. Jak wiemy albo nie, była to pierwsza część naszej małej trylogii. Dzisiaj zapraszam na kolejną odsłonę cyklu "Cele pisania".
Zdarza się często, że słowa pisane czy mówione muszą być wykorzystane w celu skonstruowania suchej informacji, komunikatu, np. Jan Kowalki poszedł do sklepu, Francja pokonała Chorwację w finale mundialu, pociąg odjeżdża o 9:40, itp. Tego typu przekaz nie jest nacechowany ani pozytywnie, ani negatywnie jeśli chodzi o natężenie emocji i oddziaływanie na uczucia (pomijając oczywiście fakt, że kibic Francji słysząc taką informację wpada w zachwyt, a fan Chorwatów rozkłada bezradnie ręce :). Tyle teorii, a jak to często wygląda w praktyce?
Zdarza się często, że słowa pisane czy mówione muszą być wykorzystane w celu skonstruowania suchej informacji, komunikatu, np. Jan Kowalki poszedł do sklepu, Francja pokonała Chorwację w finale mundialu, pociąg odjeżdża o 9:40, itp. Tego typu przekaz nie jest nacechowany ani pozytywnie, ani negatywnie jeśli chodzi o natężenie emocji i oddziaływanie na uczucia (pomijając oczywiście fakt, że kibic Francji słysząc taką informację wpada w zachwyt, a fan Chorwatów rozkłada bezradnie ręce :). Tyle teorii, a jak to często wygląda w praktyce?
Wiemy dobrze, że we współczesnym świecie takie zupełnie bezstronne i czyste informowanie nie jest zbyt często spotykane. Wiele portali, czasopism i media w ogóle, dość chętnie ubarwiają swój przekaz informując o czymś pod pewnym kątem, z pewnego punktu widzenia. A punkt widzenia, jak pamiętamy, zależy od miejsca siedzenia ;)
O ile jeszcze ubarwianie przekazu (pod względem językowym, a nie merytorycznym oczywiście) nie musi być czymś jednoznacznie negatywnym, o tyle wypaczanie informacji lub zwyczajne kłamstwa są absolutnie karygodne. W tych przypadkach, gdy liczy się przede wszystkim treść, sam przekaz, to on jest najważniejszy, a jeśli ktoś świadomie kłamie jest kim w rodzaju informacyjnego barbarzyńcy.
Od czasu do czasu można też spotkać się z sytuacją, gdy ktoś mówiąc lub pisząc nie stawia jednoznacznej granicy między informacją i interpretacją. Wymyślam przykład nagłówka gazety: "Piłkarz A nie podał piłki piłkarzowi B w dogodnej sytuacji. To wynik konfliktu między nimi". Na ile jednak autor takich słów jest pewny, że rzeczywiście takie, a nie inne zachowanie jednego z zawodników to wynik nie najlepszych relacji między sportowcami? Może po prostu nie zauważył kolegi lub zwyczajnie zachował się egoistycznie. Inny przykład: "Taki i taki aktor był widziany w restauracji z taką i taką aktorką. Są parą". A może po prostu jednorazowo wyszli na kawę i nic więcej?
Podsumowując nasze dzisiejsze spotkanie podkreślmy raz jeszcze, że jeśli w danej sytuacji najważniejszym celem naszej wypowiedzi lub tekstu jest przekazanie informacji, to właśnie ją - niewypaczoną - postawmy w centrum, np. ulotka leku, ostrzeżenie przed czymś, itp. Rzecz jasna możemy w rozsądnych granicach nieco ubarwić wypowiedź, ale forma nie może tutaj w żadnym wypadku stać się ważniejsza od treści. Poza tym możemy też w pewnych sytuacjach dodać swoją opinię, ale musi być jednoznacznie powiedziane co jest przekazem, a co naszą opinią.
Zapraszam na ostatnią część trylogii w kolejnym wpisie i proszę o Wasze odpowiedzi w komentarzach na pytanie:
Czy funkcja informacyjna języka ma się współcześnie dobrze, czy też rządzi propaganda i kłamstwa?
Komentarze
Prześlij komentarz