Przejdź do głównej zawartości

Powieść#1_Epoka Storge - 12 kropli | Pisanie #17

Startujemy z powieścią!!! Moi Drodzy, swego czasu informowałem, że zamierzam przynajmniej co jakiś czas wrzucać na bloga fragmenty pisanej przeze mnie powieści. Oto jej początek. Nie ukrywam, że marzenia mam wielkie, ale przyszłość pokaże, jak to będzie wyglądać. Zapraszam do lektury. Potem zachęcam do komentowania.


Rozdział I (#1)

Dwa drewniane miecze uderzyły o siebie wydając głuchy dźwięk. Zwarły się niczym zapaśnicy by po upływie kilku chwil odskoczyć na bezpieczną odległość. Niemal natychmiast spór rozgorzał na nowo i drewniane ostrza raz po raz stykały się i zaraz oddalały. Od czasu do czasu te wzajemne kontakty trwały nieco dłużej, a wtedy dały się słyszeć jak gdyby drewniane jęki i tarcia. I znów miarowe uderzenia: trach, bach, ciach... Bez ustanku, coraz częściej i z większą mocą. Wreszcie zetknięcie się mieczy przeciągnęło się w czasie. To był ten moment, chwila prawdy... Nagle oręża zatoczyły koło i jedno z nich uległo – wraz z rękojeścią ze świstem wyrwało się z dłoni je trzymających i z impetem uderzyło w ścianę domu należącego do rodziny Basztów. Koniec końców wylądowało w przydomowej gęstwinie.


fot. 1981115, Pixabay.com

Siemisław nie mógł zmarnować takiej szansy. Widząc, że brat Domarad nie ma już miecza, w mgnieniu oka podbiegł do niego, lewą dłonią chwycił za ramię i z wielkim impetem obalił go na ziemię. Gdy młodszy leżał już na plecach, starszy z braci trzymając nadal dłoń na ramieniu brata, lewym kolanem przycisnął lekko jego korpus do podłoża, a w prawej dłoni dzierżył miecz, którego koniec wymierzył w szyję pokonanego. Spojrzenia Siemisława i Domarada spotkały się: starszy z Basztów zdawał się przeszywać młodszego błękitnymi tęczówkami oczu. Jego klatka piersiowa poruszała się rytmicznie, a z ust wydobywały się ciche odgłosy sapania. Po upływie kilku chwil Siemisław odezwał się przez zaciśnięte zęby:
  • Błagaj o życie!
Domarad początkowo sprawiał wrażenie prawdziwie wystraszonego, ale niebawem na jego twarzy zagościł szelmowski uśmiech.
  • No, no, Siemko, nie wczuwaj się tak! I tak znowu wygrałeś. Weź lepiej to kolano, bo mi normalnie żebra pogruchoczesz! – odpowiedział młodszy Baszta i nie czekając na reakcję brata obiema rękami starał się wyswobodzić. Jedną chwycił za miecz i odepchnął go, a drugą co sił odsunął od siebie kolano brata.
Siemisław nie stawiał większego oporu. Wygląd jego twarzy się zmienił: zawziętość i upór ustąpiły miejsca zamyśleniu. Oczy chłopaka stały się mętne i jakby zapatrzone w dal. Nie uszło to uwadze Domarada, który ponownie uśmiechnął się jak szelma. Teraz on nie zamierzał przepuścić doskonałej okazji do rewanżu: co sił popchnął klęczącego brata, który z impetem przewrócił się na plecy. Miecz wysunął mu się z dłoni, co wykorzystał Domik, chwytając za rękojeść. Przystawił koniec ostrza do szyi starszego brata i zakrzyknął triumfalnie:
  • Ha, teraz ty błagaj mnie! Może ci daruję życie, jeśli zachcę.
Na Siemku tak nagła zmiana sytuacji nie zrobiła większego wrażenia, tyle że ocknął się z jakiegoś chwilowego otępienia. Domarad kilka razy plasnął go lekko dłonią w twarz, po czym rzucił się na ziemię obok niego i nie kryjąc zmęczenia wyciągnął się z ulgą. Odłożył miecz i podłożył sobie ręce po głowę. Zamknąwszy oczy, powiedział do Siemisława:
  • Może i lepiej walczysz na miecze, ale jak już się zamyślisz nawet dzieciak by cię powalił na ziemię. Nie wiem czy zauważyłeś, ale ostatnio coraz częściej zdarzają ci się takie wpadki.
  • Zdaje ci się tylko – odpowiedział Siemko, ale tak jakby na odczepne.
Domarad zerknął badawczo na brata i mruknął:
  • No nie wiem...
Krótka rozmowa się urwała. Bracia odpoczywali po męczącym treningu. Późnojesienne słońce zmierzało już powoli na nocny spoczynek, chowając się pod kołderkę, której krawędź wyznaczała linia horyzontu. Ostatnie jego promienie przedzierały się jeszcze przez konary kolorowo przyodzianych drzew, jak gdyby chciały połaskotać i rozbawić pełne powagi leciwe drzewa.

Jak na jedenasty miesiąc roku pogoda była wyjątkowo udana i temperatura zachęcała do przebywania na zewnątrz do późna. Chłopcy, piętnastoletni Siemisław i o rok młodszy Domarad, mieli na sobie tylko lekkie uzbrojenie składające się z koszuli, na którą nałożona była cienka kolczuga bez rękawów. Tylko na czas poważniejszych zajęć z mistrzem Racimirem, kiedy wolno im było używać prawdziwych mieczy, a nie drewnianych, zakładali na siebie pełniejsze uzbrojenie.

Ze stanu błogiego uśpienia wyrwał chłopców słodki głos mamy Dobrożyźni, która jednak na co dzień używała zdrobniałej wersji swojego imienia – wszyscy zwracający się do niej per ty zwali ją po prostu Dobruchną. To imię bardzo do niej pasowało, bo nie brakowało takich, którzy uznawali ją za najbardziej serdeczną i najlepszą ze wszystkich Ajmejzjan kiedykolwiek stąpających po świecie Ajmejzji. Ba, byli i tacy, dla których była najdoskonalszą z Zieludów, a zdaniem innych, uznających istnienie Suleginów, stanowiła ich ucieleśnienie.

Tak czy inaczej, pani Basztowa stała teraz na progu rodzinnego domu i zapraszała synów na podwieczorek.


W tym momencie przerywamy opowieść o Siemku oraz jego przygodach. Wiem, że to dopiero krótki fragment, ale będę wdzięczny za Wasze komentarze i opinie. Czy będziecie chcieli czytać kolejne odcinki? Możecie podrzucić komuś ten wpis. Dzięki za dzisiaj i do siego razu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powróćmy do Gutenberga, czyli szanujmy słowa | Pisanie #57

Drodzy! Nie jest zagadką, że współcześnie każdego dnia jako ludzkość wypowiadamy, zapisujemy, wystukujemy i słuchamy całe mnósssssssstwo słów. Gdy tak zastanowimy się, ile z nich jest naprawdę sensownych i wartościowych, które rzeczywiście wnoszą jakąś wartość, a nie tylko są manipulacją lub mają jakieś inne niecne zadanie do spełnienia, to wtedy okaże się, że nie jest tak kolorowo. foto z Pixabay Tak sobie myślę, że coraz bardziej potrzebujemy symbolicznego powrotu do czasów, kiedy z pietyzmem przepisywane księgi kosztowały tyle co kilka wsi. Jan Gutenberg wykonał wspaniałą robotę, wynajdując druk, niemniej jednak nie powinniśmy iść za trendem, że ilość jest ważniejsza niż jakość. To nie zarzut w stronę Gutenberga, bo nie mamy mu nic do zarzucenia, ale przede wszystkim kieruję ten zarzut do siebie. Nie powinniśmy się cieszyć z tego, że pismo jest wszędzie dostępne, ale troszczmy się o to, żeby przynajmniej to, co wychodzi z naszych ust albo spod naszych palców było dobre i budujące. M

Czy "Harry Potter" to zło? | Pisanie #56

Drodzy! Wiele można usłyszeć i przeczytać o słynnej serii "Harry Potter". Bardzo liczne grono fanów uwielbia te książki, inni z kolei przestrzegają przed nimi jako przed czymś, co ma zły wpływ? Jak jest naprawdę? Przyznam, że ja przeczytałem do tej pory, dawno temu, chyba w całości, całą pierwszą część o Harrym Potterze i kamieniu filozoficznym. Widziałem też fragmenty filmów, ale chyba żadnego w całości.  Czy sięgnąłbym po kolejne części książki i filmów? Nie. Przekonują mnie opinie tych, który mają sceptyczny albo negatywny stosunek do Harrego. Nie stawiam siebie w jednym rzędzie z tymi, którzy może histerycznie unikają tej serii jak samego zła, ale zdecydowanie odradzam wszystkim lekturę książek i oglądanie tych filmów. foto z Pixabay Oto trzy powody: 1. Wielu ta seria nie służy, mają problemy co najmniej emocjonalne, a nawet duchowe, o czym słyszymy w świadectwach i opiniach egzorcystów. Nigdy nie wiadomo, jak bardzo jesteśmy podatni na ten negatywny wpływ. 2. Nie są to k

Mówią na to wstęp | Pisanie #60

  Tę książkę dedykuję moim kochanym Rodzicom Mówią na to wstęp Pisanie to moje zamiłowanie — to nie tylko tytuł mojego bloga, ale w pewnym sensie również powołanie życiowe. Tak się złożyło, że na przestrzeni kilku lat zebrało się trochę tekstów, których nie publikowałem na blogu. Najzwyczajniej w świecie zalegały sobie spokojnie w laptopie i tradycyjnym notatniku. Są owocem jakichś tam przemyśleń, na które mnie wzięło. Choć z pozoru ich tematyka jest dość różnorodna, mają z sobą wiele wspólnego. Wierzę, droga Czytelniczko i szanowny Czytelniku, że odkrywanie tych cech wspólnych sprawi Ci przyjemność w trakcie lektury tej książki. Okazało się, że te moje tekściki reprezentują świat liryki, epiki i dramatu, choć akurat ten ostatni rodzaj literacki jest reprezentowany przez jeden utwór, ale za to wieńczący całość. Do każdego z wierszy dodałem skan z mojego notatnika, żebyście zobaczyli jak to wygląda w oryginale. Przepraszam za nie najlepszy styl, ale nie przypuszczałem aż tak bardzo, że 

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Lubisz to? Blog na Facebooku